HOMILIA PIERWSZA
Moi kochani zaczynamy te rekolekcje w bardzo pięknym kontekście liturgicznym. Sam Adwent, jak sądzę jest najbardziej uprzywilejowany, jako czas pytań o to, co jest dla mnie najważniejsze, na co w zasadzie oczekuję, jakie są moje pragnienia, z czym związałem i wiążę moją nadzieję i też jaki for-mat życia mam, chcę rozwinąć, pogłębić? I oto przychodzi nam dzisiaj na pomoc Boże Słowo, w którym słyszymy, jak wszystko zamienia się w ogród. Ogród to po hebrajsku Karmel, a więc ci, którzy blisko są w jakiś sposób Karmelu wchodzą jeszcze bar-dziej zdecydowanie w prawdę tego tekstu. Zamienić się w ogród, w miejsce, w którym wszystko kwitnie, w którym się owocuje, przynosi radość innym. I też wszystko zostanie uzdrowione, oto głusi usłyszą słowa księgi, niewidomi zostaną uwolnieni od mroku i pokorni, co ciekawe, wzmogą w sobie radość. To bardzo piękny trop. My jako ludzie współcześni szczególnie potrzebujemy świata jasnego, świata, w którym wyraźnie słychać sens, ponieważ w tym ogólnym zagłuszeniu, w tym jazgocie, który dociera do nas z mediów, czy też społecznych komunikatorów, to doprawdy ciężko jest rozróżnić słowa, rozróżnić, czy wydobyć sens. Dalej słyszymy o pięknej wolności, mianowicie nie będzie już ciemiężcy i wycięci zostaną szydercy. Jesteśmy zmęczeni, również szydzeniem z tego co piękne, prawdziwe, o co warto zawalczyć, zdobyć. Są ludzie, którzy obrzydzają nam wspaniałe horyzonty, po to by uczynić nas karłami tego świata.
A my, moi drodzy, potrzebujemy Ducha Świętego, który w sposób bardzo jasny, stanowczy uczy nas mądrego, pięknego chodzenia Bożymi drogami. I sądzę, że to, co mogę Wam przez ten weekend zaproponować to przede wszystkim przyjaźń z Duchem Świętym. Duch to przede wszystkim tajemnica wspólnoty, tajemnice Boskiego MY, ponieważ On jednoczy Ojca i Syna i tą jednością cieszmy się jako Boską Rodziną i możemy powiedzieć, że każde „ja jestem”, moja obecność, może być w Duchu Świętym, rozumiana jako „my jesteśmy”, jako wspólnota ducha. I wiemy, że aby wspólnota była pełna, szczególnie w tym wymiarze duchowym, to musi dojść do głosu miłość. A więc oddanie się całkowite innemu „ty”. Sądzę, że w Duchu Świętym ma to miejsce w sposób doskonały. Jesteśmy jedno, dzięki Duchowi Świętemu, ponieważ On całkowicie się nam oddał, powierzył. Tak więc ten trop, uosobionego „my”, tego pięknego bycia razem powinien nam szczególnie towarzyszyć.
Ponadto wiemy o sobie, że jesteśmy świątyniami Ducha, a więc powinniśmy świętować Jego obecność w nas. Duch Święty to bardzo niezwykła, ale też dyskretna osoba, która wspiera naszego ducha. Ile razy jesteśmy słabi, to nasza słabość jest wołaniem o Ducha. Nie musimy się już niejako modlić, ale czasem to nasze borykanie się ze słabością jest najpiękniejszą modlitwą. I co znaczy, że Duch wspiera naszego ducha? To wspieranie, myślę że zwłaszcza w wymiarze kobiecym, jest tak bardzo istotne, ponieważ potrzeba nam tego oparcia, potrzeba nam wspierania się. Duch jak czytamy również „przyczynia się za nami”. Co znaczy przyczynić się? Co znaczy umocnić? Jeżeli my chcemy czegoś dokonać i nie mamy środków, to wystarczy zaprosić tę wspaniałą Obecność, która dopełnia nasze braki. I bardzo to przedziwna rzecz, ale wtedy kiedy nie potrafimy się modlić, nasza nieudolność modlitwy, najszybciej przyzywa Ducha. Tylko to trzeba zobaczyć i trzeba się przyznać, że nie potrafię się modlić. I nasza niezdolność do modlitwy jest wtedy wielkim wołaniem w niebo i Duch przychodzi. Duch następnie przenika nasze serca. To piękna tajemnica. Jest tak delikatny, jest tak bardzo obecny, że potrzeba nam wielkiej uwagi, wielkiej uważności, żeby tę obecność wyczuć, uświadomić sobie. Jesteśmy, żyjemy jako przeniknięci, żyjemy przenikani.
Następną wielką prawdą o Duchu jest to, że On nas rodzi, jesteśmy zrodzeni z Ducha, na nowo. Wielcy Ojcowie Kościoła, na przykład św. Dydym Aleksandryjski mówią o dwojakim poczęciu człowieka i dwojakim zrodzeniu: z ciała i Ducha Świętego. To niezwykłe, kiedy czujemy się na nowo zrodzeni. Człowiek często jest sobą zmęczony, zmęczony światem, w którym żyje. I oto w Duchu Świętym mamy okazję, czy też możliwość, żeby się urodzić na nowo. Nowa myśl, nowa wyobraźnia, nowe pragnienia, nowy styl, nowe życie. Człowiek, który zaczyna żyć na nowo posiadł tajemnicę takiej kreatywności, niezwykłej, mocnej, która go niesie. Żyje on – można by powiedzieć – z rozpiętymi skrzydłami. Właśnie takiego odrodzenia potrzebujemy: pozwolić, aby Duch narodził nas na nowo, abyśmy mogli zrodzić się z Ducha Świętego. I potrzeba nam, moi drodzy, tego boskiego tchnienia, bo właśnie tchnie-nie stwórcze jest tchnieniem Ducha. Pamiętamy, jak to znaj-dujemy w Psalmie 33: „Przez słowo Pana powstały niebiosa i wszystkie zastępy, przez tchnienie ust Jego”. Duch został tchnięty. Pamiętamy też bardzo piękne słowa o szmerze łagodnego wiatru, typowe i jedyne słowa związane z Eliaszem. Kiedy on szedł mocą boskiego pokarmu przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy na Bożą górę Horeb, tam doznaje nowego objawienia, nowej epifanii Pana. Oto przechodzi Bóg w delikatnym muśnięciu, przechodzi w delikatnym zefirze. Być wrażliwym na taką obecność, wydaje się, że to nasza nowa obecność, nowy styl, tak bardzo potrzebny dzisiaj.
Mówimy również, że Duch spoczywa, spoczywa na człowieku, spoczywa w naszych duszach. Potrzeba nam też dotrzeć do tajemnicy spoczynku – spoczynku Ducha. I o tym sobie też powiemy, bo wielką jest tajemnicą odpoczynek Boga w człowieku. Jesteśmy po to, żeby Bóg mógł w nas od-począć. Aby do tego dojrzeć, trzeba nam przejść czasami bardzo długą drogę. Moi drodzy, oto przed nami Duch Święty, Duch który tak mocno pracował w życiu samego Chrystusa, przy Jego poczęciu, na samym początku, też podczas Jego inicjacji apostolskiej, podczas chrztu w Jordanie, w czasie głoszenia, jak często szedł Jego śladem, jak Mu towarzyszył w walce z demonami. Towarzyszy Mu zwłaszcza w takim miejscu, jak pustynia. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie powagę walki duchowej, zmagania się z tym kimś, kto pragnie odebrać człowiekowi to, co ma najcenniejszego, chce go bezwzględnie ograbić z najwyższego dobra. I oto też pamiętamy, jak Duch działa w najtrudniejszej sytuacji, na krzyżu. Wreszcie przy zmartwychwstaniu. Niech te momenty z życia Chrystusa będą dla nas szczególnie ważne.
Z Nowego Testamentu wynika, że Duch Święty jest Daw-cą i my, którzy mamy tak dużo potrzeb i czasami szukamy kogoś kto mógłby nam pomóc, to sądzę, że najpewniej i najkrócej można zwrócić się do Ducha Świętego, by swoją mocą mógł uczynić w nas cud. Ale te cuda się zdarzają, jak słyszeliśmy w Ewangelii te cuda się zdarzają na miarę naszej wiary. Chrystus nas pyta, czy wierzysz w to, o co prosisz? Czy wierzysz w możliwość zrealizowania tego, czego pragniesz? Czy wierzycie, że wam się to stanie, pytał niewidomych Chrystus? I mówił im: niech się stanie według waszej wiary. Wie-cie co, czasem jak słyszę lub czytam ten fragment, to myślę, że nie wiem, czy gdybym tam był z nimi, czy bym odzyskał wzrok? Bo człowiek żyje według pewnych schematów, żyje pewną wiarą, ale czy wierzy aż tak bardzo, że może się coś zmienić? Czy wierzymy naprawdę, że można rozpocząć no-wy czas, że można otworzyć oczy na nowo, że łuski spadną z naszych oczu, tak jak św. Pawłowi? Cudowne przeżycie!