HOMILIA DRUGA
W temacie naszych rekolekcji pozostaje nam uświadomić sobie wielką rolę Ducha Świętego, który przynosi życie. Kiedy przeanalizujemy pod tym kątem teksty liturgiczne przypadają-ce na dzisiejszy dzień (Iz 30, 19-26; Mt 9, 35 – 10, 6-8), uświadomimy sobie, że historia niesie w sobie wiele znaczeń i Bóg dokonuje swoich dzieł poprzez Ducha Świętego. A przede wszystkim daje życie. Wszędzie tam, gdzie pojawia się Duch Święty, odnawia się życie.
Współczesność przypomina krainę, z której wywietrzało przekonanie do samego życia. Ludzie nie chcą rodzin, nie chcą dzieci, społeczeństwo się starzeje. Wielu młodych nie chce się angażować, a przecież samo życie powinno nadawać sens, porywać, cieszyć. Jeżeli chcemy zmienić, odnowić nasze życie, to przede wszystkim musimy uświadomić sobie obecność Ducha Świętego; Jego obecność w naszym uświęceniu.
Jak bohaterowie dzisiejszej Ewangelii, na których patrzy Chrystus i widzi, że są znękani (por. Mt 9, 35). Podobnie my, w naszej Ojczyźnie, czujemy się osaczeni, znękani, a to jest dobra okazja, by znaleźć prawdę o Duchu Świętym; Duchu, który przywraca nadzieję. Idąc tym tropem, należy zadbać, by nadzieja była naszą ulubioną cnotą. Bo tylko człowiek pełen nadziei jest pełen Ducha Świętego. Tylko On potrafi nawodnić wyschłą ziemię, która w końcu przynosi wzrost i owocowanie.
Nadzieja to nie tylko wspaniała wizja przyszłości, nadzieja naszego szczęścia wiecznego, zbawienia. To przekonanie do życia pośród trudności i sprzeciwu. W naszym życiu ciągle pojawiają się małe i wielkie krzyże. I gdy człowiek widzi, że nie ma sił, nie ma przekonania, nie ma wytrwałości, potrzebna jest nadzieja i Duch, który daje życie.
Człowiek nosi w sobie, można by powiedzieć, nieprawdopodobny potencjał życia. W niektórych sytuacjach budzi się przeczucie do czego jesteśmy zdolni, jak niesamowity jest głód miłości, jak wielka jest nasza nadzieja, co chcielibyśmy pozyskać, jak wielkie możliwości ma Duch, który przychodzi i ożywia obecny stan rzeczy… Myślę, że warto sobie uświadomić to, co należy do tej spodziewanej szczęśliwości. To jest cała przestrzeń do której jesteśmy powołani: miłowanie, tryskanie życiem, niepohamowana radość. To potencjał, który będzie wzrastał bez końca.
Nasze życie, zwłaszcza nasza psychika, to co przeżywamy, co sobie uświadamiamy, to jedynie obrzeża naszego człowieczeństwa. Uczeni stwierdzili, że nasz mózg wykorzystujemy zaledwie w kilku procentach i nie wiemy, po co jest cała reszta. Podobnie jest z naszą własną tajemnicą. Nie mamy do niej dostępu. Żyjemy na obrzeżu własnej tajemnicy.
Żeby wejść w życie, żeby je rozwinąć, muszę się z Duchem Świętym zbratać, ciągle przywoływać, jednoczyć się. On też czeka na nasze wołanie. Lecz gdy ono jest słabe, kiepskie, to nie decyduje o przegranej, ale wręcz odwrotnie! On tym bardziej przyczynia się za nami, czyni nasze wołanie mocnym, to niesamowite wsparcie… Każdy dar nosi w sobie obietnicę, jesteśmy stworzeni do obietnicy. Zobaczcie jak pracuje w nas dar miłowania, dar poznania. Pracuje w nas przeczucie, niemal muśnięcie tego, co mogłoby się przeżyć. Jak wiele chciałby z tego zrealizować!
I to należałoby odzyskać, należałoby sobie uświadomić, jak piękny, jak wspaniały jest człowiek, do czego jest powołany. Dziwne to, ale człowiek powołany jest ostatecznie nie do tego, aby być człowiekiem. Powołany jest do tego, aby być i żyć Bogiem, przez łaskę być z Nim zrównany.
Doznajemy tej wielkiej łaski zrównania nie przez nasze wysiłki, zasługi, pobożności, ale z łaski. Najwspanialszy dar Bóg nam przynosi za darmo. Otrzymujemy coś nieprawdopodobnego, ale nie potrafimy się odwdzięczyć. I jest nasze wielkie upokorzenie – niemożność odpowiedzenia na ten największy dar. Ale to jest właśnie miejsce dla Ducha Świętego, który może nas oczyścić, uskrzydlić nasze wołania i wdzięczność.
Nadzieja nadprzyrodzona, do której jesteśmy powołani przysłania wszystkie nasze małe, doczesne nadzieje i wyrasta wysoko ponad wszystko. Lecz my nasze nadzieje często redukujemy do tego, co możemy osiągnąć. Jeżeli ufamy Bogu, wszystkie nasze nadzieje oddajemy Jemu, to wszystko, co możemy osiągnąć jest w Nim. On jest pełnią naszych nadziei.
Dlatego chcąc żyć głęboko znów musimy otworzyć się na Ducha Świętego. Ufność to życie i aspiracje ponad moje ludzkie możliwości. Ufam, to jak mówi św. Paweł pokładam nadzieję wbrew nadziei(por. Rz 4, 18). Mimo, że po ludzku nic nie wskazuje na to, że to coś może być zrealizowane, to dzięki nadziei mogę liczyć na realizację mojego oczekiwania dzięki Boskiej hojności. Bo Bóg nie tylko jest dobry, ale jest hojny. I On jest hojny dla tych, którzy Go miłują, którzy poświęcają Mu czas, swoje życie.
Jest coś niesamowitego, że otrzymujemy coś na boskich możliwościach. Nadzieja jest dla nas drogą Ducha. Drogą, która zupełnie nie koresponduje z naszymi możliwościami. Na szczęście Bóg ma upodobanie w naszych słabościach, gdy człowiek ma zły humor, gdy jest taka pogoda, że zupełnie nie ma ochoty wychodzić na zewnątrz. Tacy jesteśmy, ale wielka jest moc Ducha.
Moi drodzy! Niech ten wspaniały czas Adwentu oczyści nasze pragnienia. I zapytajmy Ducha Świętego o kształt naszego oczekiwania, czego powinienem oczekiwać? Być może trzeba zostawić to wszystko, co człowiek chciałby realizować, aby sięgnąć po to „coś” nieprawdopodobnego. Często
człowiek w młodości, jako nastolatek nosi w sobie wielkie marzenia o miłości, rodzinie, prawdzie. To wszystko możemy odzyskać dzięki Duchowi Świętemu. Bóg chce byśmy byli wierni pierwszym natchnieniom. A widzimy, że czasem niewiele się da z naszych marzeń zrealizować. Często nasze historie życiowe mają posmak klęski. Tu jest właśnie miejsce na Ducha Świętego, który przychodzi, aby nas wypełnić Sobą, swoim życiem. Trzeba powierzyć Duchowi Świętemu wszystkie nasze klęski, lęki, obawy. Dziś jest dzień wielkiego uzdrowienia.
Czytaliśmy, że Chrystus przychodzi i wszystkich uzdrawia (Mt 9, 35). Nieprawdopodobne. Powierzmy raz jeszcze Duchowi nasze problemy, słabości, do których już może zdążyliśmy się przyzwyczaić i zacznijmy z Nim nowe życie. Amen.