Wstęp
Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga, żyjącego w relacjach miłości między osobami Trójcy Świętej, sam również przeznaczony jest do wzrastania w miłości dzięki relacjom z innymi osobami.
Pierwszymi i najważniejszymi relacjami dla dziecka są jego odniesienia do rodziców. To głównie na nich budowana jest cała przyszła, psychiczna dojrzałość człowieka. Młody człowiek dojrzewając, uczy się relacji z rówieśnikami. Następnie przychodzi czas na wybór drogi życia, najczęściej jest to założenie własnej rodziny. I tu kształtują się relacje małżeńskie, potem rodzicielskie, które w wymiarze ludzkim są spełnieniem drogi człowieka.
Przez cały okres życia powinna też rozwijać się duchowa relacja do Boga, który jest ostatecznym przeznaczeniem człowieka i zaprasza każdego do wiecznego zamieszkania w jego domu i jego Rodzinie. A teraz przyjrzyjmy się, jak ten schemat rozwoju relacji, realizował się w życiu Ludwiki de Marillac.
I. Brak miłości rodzicielskiej i osamotnienie w okresie dorastania.
Mała Ludwika przyszła na świat 12 sierpnia 1591 roku we Francji. Jej ojcem był Ludwik de Marilac, ze słynnego rodu Marillaców, współwłaściciel Ferrieres, pełniący ważne funkcje wojskowe, natomiast matka była nieznana, przypuszcza się, że była to dziewczyna pracująca w pałacu.
Ludwik pierwsze małżeństwo z Marią de la Rosiere zawarł w 1584, żona jednak zmarła w 1588 lub 1589 nie zostawiając potomka. Drugi raz ożenił się 12 stycznia 1595 roku z wdową Antoniną la Camus, posiadającą już czwórkę swoich dzieci. Ludwik de Marillac uznał małą Ludwikę za swą „ naturalną córkę” i zapisał jej skromne dochody, prawo jednak nie dopuszczało by dziedziczyła ze wspólnego majątku drugiego małżeństwa ojca.
O wczesnym dzieciństwie Ludwiki, nie wiadomo prawie nic. Bardzo wcześnie została oddana przez zatroskanego ojca, do królewskiego klasztoru dominikanek w Poissy, gdzie posyłano na wychowanie dziewczęta ze znakomitszych rodzin. Tam nauczyła się łaciny i częściowo teologii oraz rozwinęła swoje zdolności malarskie. Był to dla niej czas spokojny i w miarę szczęśliwy. Niestety w 1604 roku umiera jej ojciec, a z powodu braku pieniędzy na opłacenie pobytu w klasztorze, Ludwika zostaje przeniesiona do skromnej pensji „ u biednej pani”, gdzie miała uczyć się prowadzenia gospodarstwa domowego, gotowania i szycie, jako spraw niezbędnych dla kobiety.
Historia Ludwiki od początku była trudna. I choć ojciec dał jej nazwisko i skromne dochody, a matka prawdopodobnie z daleka kochała ją na swój sposób, ona sama czuła się bardzo osamotniona i niekochana. Nie mogła przebywać z ojcem, nie znała raczej matki, podstawowa potrzeba miłości i bezpieczeństwa nie została zaspokojona. Dodatkowo obciążała ją świadomość, że jest dzieckiem z „ nieprawego łoża”. Cierpienie, którym została zaznaczona od początku, będzie jej towarzyszyć do końca życia.
II. Niezrealizowane pragnienie wstąpienia do zakonu.
Wydaje się, że najwięcej miłości i ciepła Ludwika doświadczyła w klasztorze w Poissy, gdzie przebywała jej ciotka, również Ludwika de Marillac, która zajmowała się jej wychowaniem i nauczaniem. Tam zdobyła wykształcenie i kulturę, spotkała się z szacunkiem związanym z pochodzeniem oraz nauczyła się medytacji i umiłowania Boga. Później, dojrzewając na ubogiej pensji, również spotykała się ze środowiskiem ludzi pobożnych. Zapragnęła więc oddać się Bogu i wstąpić do klasztoru sióstr kapucynek. Było to zapewne prawdziwe powołanie, bo zostało później zrealizowane w innej formie, mogło jednak być też próbą ucieczki. Skoro nie doznała wystarczającej miłości od ludzi, chciała jej szukać jedynie u Boga. Pomysł był dobry, ale jeszcze nie nadszedł czas. Ludwika musiała jeszcze dojrzewać w wymiarze ludzkim. Na razie słowa spowiednika mówiące, że nie naddaje się do zakonu ze względu na słabe zdrowie, były dla niej kolejnym wielkim ciosem, zwłaszcza że nasza bohaterka już wcześniej złożyła ślub zostania zakonnicą.
III. Małżeństwo z konieczności.
Jedna z dróg, wstąpienie do zakonu, została zamknięta, trzeba więc było dorosłej już Ludwice zdecydować się na drugą, wyjście za mąż. Najbliższa rodzina nieżyjącego już ojca, brat Michał i siostra Walencja, znaleźli jej męża Antoniego le Gras i doprowadzili do zawarcia związku małżeńskiego w styczniu 1613 roku w kościele św. Gerwazego w Paryżu.
Małżeństwo zostało zawarte z rozsądku, ale dla młodej, pięknej i wrażliwej Ludwiki było ono szansą na spotkanie się z miłością i dojrzewanie w niej, dzięki tym stałym relacjom. Tak się jednak nie stało. Owocem tego związku był syn Michał, który urodził się 19 października 1613 roku, ponieważ był ociężały, mało zdecydowany i wymagający ciągłego prowadzenia, do końca życia był powodem wielu udręk i cierpień matki. Relacje z mężem początkowo układały się w miarę dobrze, później jednak rozpoczęły się liczne problemy finansowe oraz długa choroba męża, która wpędziła Ludwikę w poważny kryzys. Relacje we własnej rodzinie, nie doprowadziły Ludwiki do rozwoju, jakby ciągle brakowało jej początkowych wzorców z rodzinnego domu, powodem mogło być również małżeństwo nie z miłości lecz z konieczności lub to, że jeszcze nie znalazła swojego miejsca, to nie było jej właściwe powołanie.
IV. Kryzys psychiczny i duchowy.
Choroba męża trwała cztery lub pięć lat i choć nie znamy jej istoty, wiadomo jednak, że powodowała, iż mąż stał się bardzo irytujący i trudny dla otoczenia. Ludwika odczytała to jako karę za niedochowanie wierności ślubowi zostania kapucynką. Zaczęła dręczyć ją pokusa, by opuścić męża i wypełnić dawny ślub. Następnie pragnęła złożyć ślub zostania wdową, na wypadek śmierci męża. Jej własna nadwrażliwość zamęczała ją, prowadząc do objawów neurastenii. Do tego dołączył się wielki kryzys duchowy trwający dziesięć dni, od Wniebowstąpienia do Zesłania Ducha Świętego 1623 roku. Ludwikę ogarnęła noc, która dręczyła ją pytaniami:
1.Czy powinna opuścić męża?
2.Czy nie jest zbyt przywiązana do kierownika ?
3.Czy dusza ludzka jest nieśmiertelna?
Noc ducha trwała do Zielonych Świąt, wtedy to otrzymała od Ducha Świętego „ Światło”, które jej wszystko wyjaśniło i przyniosło ulgę, pokazując, że:
-
powinna wytrwać przy mężu, a w przyszłości złoży ślub ubóstwa, czystości i posłuszeństwa z innymi osobami, z którymi będzie się opiekować bliźnimi;
-
zobaczyła kierownika , którego przydzielił jej sam Bóg, a którego ona nie znała, odczuła do niego niechęć, ale wyraziła zgodę;
-
rozterka o nieśmiertelności duszy rozwiała się sama, gdy zrozumiała, że to, co teraz otrzymał dał jej sam Bóg.
Po tej łasce, Ludwika wytrwał wiernie przy mężu, aż do chwili jego śmierci 21 grudnia 1625 roku, ale jej stan duchowy pozostawiał jeszcze wiele do życzenia.
V. Osiągnięcie dojrzałości dzięki kierownictwu i przyjaźni ks. Wincentego.
Ludwika spotkała się z wybranym jej przez Boga kierownikiem Wincentym a Paulo. Ona jednak miał opory by go przyjąć, gdyż nie był tak subtelny i kulturalny, jak poprzedni kierownicy: bp. Franciszek Salezy czy bp. Camus. On natomiast obawiał się uwikłania w kolejną wielką damę, której wrażliwe sumienie, będzie chciał zatrzymać go tylko dla siebie. Mimo wzajemnych wątpliwości, podejmują duchową współpracę, która przetrwa aż 36 lat i zaowocuje świętością obojga. Biograf Ludwiki Calvet tak o nich napisał: W obu ich sercach żyło krystaliczne, wzajemne uczucie, szczere w swej intensywności, ideał prawdziwej przyjaźni między dwiema istotami ludzkimi, kiedy Bóg jest zawsze jako trzeci.
Relacje z Wincentym, oparte o Boga, szukające świętości dla siebie i służby dla bliźnich, stały się dla Ludwiki źródłem pokoju, bezpieczeństwa i pełnej dojrzałości, aż do wydania pięknych owoców miłosierdzia.
Przez pierwsze cztery lata duchowej współpracy, ks. Wincenty dał Ludwice czas dla niej samej, wiele się wtedy modliła i czytała. A od czasu do czasu prosił ją o zrobienie kilku koszul dla ubogich, których on spotykał podczas misji parafialnych na wsiach. Tam też zakładał bractwa miłosierdzia, które miały na miejscu troszczyć się o ubogich i chorych. Na początku działały one gorliwie, jednak z czasem ich zapał gasł. Wtedy to Wincenty poprosił Ludwikę, aby wizytowała te bractwa i rozpalała je nowym ogniem. Czyniła to w latach 1629 – 1633, w porze ciepłej odwiedzała bractwa na wsiach, a zimową porą zakładała nowe przy paryskich parafiach.
W ten sposób Ludwika wychodziła z siebie, by służyć innym, przestawała się zamartwiać swym skomplikowanym wnętrzem i niełatwą pobożnością. Zaczęła też wierzyć we własne siły. Ludzie chętnie jej słuchali i byli jej wdzięczni za obecność i pomoc. A Wincenty, choć zazwyczaj dostępny i zatroskany, uczył ją samodzielnego podejmowania decyzji i dzieł. Zanim jednak to się udało, poświęcił jej bardzo wiele czasu, ponieważ Ludwika potrzebowała oparcia, zrozumienia i obecności swojego kierownika. Potwierdzeniem ich częstych i twórczych relacji może być fakt, że Ludwika napisała do Wincentego 187 listów, on natomiast do niej aż 256, zapewne spotykali się też często, mieszkając przez całe życie blisko siebie.
VI. Duchowe macierzyństwo pełne owoców miłosierdzia.
Ludwika opierając się o roztropność, odwagę i doświadczenie ks. Wincentego, dojrzała w swej osobowości. Teraz mogła wydawać owoce duchowego macierzyństwa. Widząc, że bractwa miłosierdzia nie są wstanie wypełnić powierzonej im roli, podjęła się w swoim domu, formacji wiejskich dziewcząt, które całkowicie chciały poświęcić się służbie ubogim, widząc w nich samego Chrystusa. Od ich wspólnego zamieszkania w domu Ludwiki, liczy się początek Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, które powstały 29 listopada 1633 roku.
Za życia Ludwiki i Wincentego, którzy odeszli do wieczności w 1660 roku, siostry zostały posłane do 40 nowozałożonych domów, pełniąc tam liczne dzieła miłosierdzia. Ludwika przebywała w Paryżu, w domu macierzystym, ale przez wizyty i liczne listy, troszczyła się o wspólnoty sióstr oraz dzieła i ubogich, którym służyły.
Wydaje się, że życie i historia dążenia do świętości Ludwiki de Marillac są wyjątkowe. U swych początków, nie otrzymała tego, co bardzo ważne, miłości rodziców. A jednak jej rozwój oparł się o relacje do Boga i jego duchowych przedstawicieli. Wincenty a Paulo sam oddany bez reszty Bogu i ubogim, umiał również z wielką miłością i cierpliwością oddać się kierownictwu powierzonej mu arystokratki o skomplikowanym wnętrzu. Ona mu ślepo zawierzyła, on poprowadził ją do szczytów miłości Boga i bliźniego. Wydaje się, że te rozwijające, choć czasem bardzo trudne relacje, były potrzebne im obojgu i doprowadziły ich do wspólnej świętości.
s. Urszula Kosicka SM
Bibliografia
Calvet J., Święta Ludwika de Marillac. Autoportret., Kraków 1993.
Gonthier J., Ludwika de Marillac i Wincenty a Paulo. Promieniowanie wyobraźni miłosierdzia, t. I , II, III, Kraków 2003- 2005.
Martinez B., Ludwika de Marillac (w: ) Słownik duchowości wincentyńskiej, t. I, Kraków 1997.